Dziękuję za komentarze przy poprzednim rozdziale! Oto kolejny już XI! ZAPRASZAM!
_______
~ Harry ~
Obudziłem się w nocy, cały roztrzesiony. To zły sen tak na mnie wpłynął. Patrzę na faceta obok, to mój Louis. Jego usta złożone są w idealny słodki uśmieszek. Podoba mi się to. Przytulam go, a on kładzie swoją rękę wzdłuż mojej nogi. Ocieram się delikatmie o jego bark i uśmiecham się. Kładę głowę na wygodnej poduszce i zamykam oczy. Po chwili usypiam, wydaje mi się, że na mojej twarzy wciąż widnieje uśmiech.
~ Louis ~
- Wstawaj, Harry. Idziemy do pracy!
- Dobrze, już idę.
Ledwo co wstaje z łóżka, zaraz potem znowu na nie opada. Kładę się obok niego i daję mu słodkiego buziaka w policzek.
- No chodź, śniadanie gotowe.
- Zrobiłeś śniadanie?
- Ja?
- Nie, ja.
- No ja nie.
- To kto?
- Gabrielle, moja gosposia. Urocze dziewczę.
- Masz gosposię?
- No raczej. Sam bym tego nie ogarnął. Ogromny ten dom. Można się zgubić.
Uśmiecham się i ciągnę go za rękę.
~ Harry ~
Wchodzimy do kuchni. W progu stoi zgrabna kobieta, ładnie się uśmiecha. Witam ją odwzajemniając uśmiech.
- Dzień dobry.
- Cześć, Gabrielle, o której przyszłaś?
- Witaj Louis, dzień dobry Harry. Byłam już o 6.15. Zrobiłam śniadanie, posprzątałam w łazience na górze i kuchni.
- Świetnie! Dziękuję ci bardzo. Zawieź jeszcze mój drugi samochód do myjni i ugotuj obiad. Wieczorem idziemy na bankiet do moich rodziców, a więc kolacja nie będzie nam potrzebna.
- Jasne, a teraz idźcie jeść, smacznego. Wezmę samochód. Miłego dnia.
Dziewczyna łapie kluczyki w rękę i znika za drzwiami od kuchni. Siadamy do stołu.
- Skąd ona zna moje imię?
- Ode mnie. Powiedziałem jej, że ze mną mieszkasz.
- Mówiłeś coś o bankiecie u twoich rodziców. Czemu nic o tym nie wiem?
- Już wiesz. Zapomniałem ci powiedzieć. Wyleciało mi z głowy.
- Boję się.
- Czego?
- Wieczora. Nie polubią mnie. Napewno.
- Przestań, kochanie.
- Louis.
- Harry.
- Nie śmiej się ze mnie.
- Nie śmieje.
- Przestań.
- Będzie dobrze.
- Kocham cię.
- Oj, Harry.
- Oj Louis.
Śmiejemy się z całej sytuacji. Kończymy jedzenie i idziemy do łazienki.
~ Louis ~
Harry stoi przy lustrze zgrabnie rozczesując swoje loki. Układa je po czym znowu wszystko rozwala. Powtarza tą czynność chyba z dziesięć razy i w końcu mówi "wreszcie" kiedy jego fryzura jest taka sama jak za pierwszym razem już była. Oj, Harry, Harry. Wchodzę do łazienki. Harry nie zwraca na mnie uwagi. Nie podoba mi się to. Szybkimi krokami dochodzę do niego i agresywnie wbijam się w jego szyję. Jego oczy płoną. Odwraca się by móc pocałować moje usta. Nie pozwalam mu na to. Władczo łapię go na biodrach. To chyba nie pora na to, ale nie mogę się powstrzymać. Nagle słychać dzwonek do drzwi. Nie obchodzi mnie to. Widzę tylko Harrego. Mam ochotę na ciebie. Wtedy kiedy nie mogę. Ale co tam. Z dołu słychać przekręcanie się klucza w drzwiach. Czyżby Gabrielle już wróciła? Nie możliwe.. Dopiero wyszła. Idzie po schodach, słyszę jej głos.
- Harry, nie teraz. Wstrzymaj się. Gabrielle przyszła.
- Wiem, ale nie mogę, Louis.
- Ja też nie.
Zamykam drzwi łazienki, zdejmuję koszulkę Harrego.
- Louis, gdzie jesteś?
- Gabrielle?
- Tak, odwiozłam już samochód.
- Dobrze, zrób jeszcze zakupy. Tylko idź prędko i nie wracaj przed godziną.
- Coś się stało?
- Nie, nic. Idź już.
Słychać jak jej szpileczki biegną do wyjścia. Zamyka drzwi. Wreszcie, znów mogę cię dorwać, Harry. Chodź tutaj!